2013/05/23
2013/05/18
2013/05/13
2013/05/08
Iluśsięcznik Husarski
Witajcie drodzy blogoczytacze!
Przewodnik raidera by Donald.
Najwyższy czas prześledzić typowy dzień raidowy. A tak w zasadzie to progress Durumu.
Gdyby tylko ten boss nie był wielkim zmutowanym pomidorem. Jakaś żółta kaczuszka do kąpieli by się nadała.
Zaczynamy o planowanej 21.30 jak było wpisane w kalendarzu. W końcu nie można ot tak przesuwać planów, zaplanowanych w planie. Od tego jest plan.
Wszyscy zebrani, przywołani przy pomocy magicznego kamyczka. Teraz prędko progress, zanim dotrze do nas, że to bez sensu.
Po zabiciu śmieci Durumu the Forgotten powoli i majestatycznie zlatuje na pole walki. Kto nas ocali przed grozą która spada z nieba?! Ano nikt! Kto podziela ten pogląd, proszę o atak histerii. Start.
Jednak niektórzy mają inne plany.
Anonimowy gracz: "Niestety nie mogę się rzucać w wir zdarzeń na głodniaka. Idę zrobić kanapeczki".
Wielki wódz składa obietnicę: "A zatem, przysięgam że was nie zawiodę, nie tylko nie zawiodę, ale powiodę ku zwycięstwu i chwale."
W końcu udaje się ruszyć. W końcu healerzy są!
Gdzieś w trakcie podejść daje się słyszeć myśli mózgownic pracujących na podkręconych obrotach.
Anonimowy gracz 1: "A teraz wzbudzę w was poczucie niższości. Zresztą uzasadnione. A skoro tak to nie będę przecież biegał za motłochem."
Anonimowy gracz: "Co to za jakieś obłąkańcze wrzaski są. Nie mogę się przez nie skoncentrować na ideale, który sam ucieleśniam."
Z tych pięknych myśli wyrywa nas wrzask w słuchawkach, opcjonalnie głośnikach:
Anonimowy gracz: "Czyje lewo? Jasne, że w moje lewo! Jestem wodzem i wszystko lewo jest moje, durny jeden!"
Kolejne podejście i podsumowanie naszych szans przez anonimowego gracza: "Szanse na wipe są bardzo wysokie i wielce nie niskie."
Po 1.5 godziny łajpów nastrój jest morowy. W powietrzu unosi się zapach spalonego mięsa a pod stopami słychać chrząst pozostawionych po nas kości. Słowa nie oddadzą tej grozy. No chyba że te, które właśnie piszę. Tak, te oddają, ale wszystkie inne nie, ani trochę.
Kolejny wipe który był niechcący, ale z premedytacją.
Nagle tutaj w części głowowej najprawdziwszy pomysł! Tak, to z całą pewnością jest pomysł. To ja go mam. Ja! "Skończmy na dziś". W końcu wszyscy są wykończeni.
Niestety nie wszyscy są zadowoleni z naszej wydajności na raidzie.
Dziękuję, dobranoc.
Te wstrząsające zdjęcia obiegły świat z prędkością błyskawicy.
Najpierw mounty. Co potem? Questy? Instancje? Raidy?
Czy zwierzęta zaczną zastępować graczy i chińskich farmerów? Gra staje się przecież coraz prostsza. Strach się bać.
Tutaj porozmawiamy krótko, acz treściwie o tym jak nasza ukochana gildia grywa pvp. Oczywiście
wszelkie dostawanie wpierdolu od zmasowanych ilości aluszków którym pozwoliliśmy się sumować
pozostawię bez komentarza. Skupimy się na naszych największych sukcesach!
Tak więc mam nadzieję że wszyscy pamiętają nasz debiut na rbg bo dość długiej przerwie. Swoją
drogą jak się okazało to był tylko przypadek że udało nam się zebrać, ale cóż, tak już bywa.
Przynajmniej zrobiliśmy sobie przerwę od przerwy, co nas troszkę podniosło na duchu.
Wracając do tematu głównego, oto screeny z wygranego do 0 (!!) bg na którym wymietliśmy
przeciwników aż za mapę. Taka jest przynajmniej oficjalna wersja i jej się trzymajmy.
W dalszej części mojego artykułu pragnę przytoczyć historię która stała się już legendą, to znaczy nikt o niej już nie pamięta, ale ja wam przypomnę i będę pytał wyrywkowo. Tak więc pewnego pięknego dnia ally postanowiło bez zapowiedzi wpaść na herbatkę do uber-wodza Garrosha. A że troszkę popili to i dość niegrzecznie się zachowywali, alkohol obudził w nich najczarniejdze demony z najgłębszysz głębin ich czarnych i demonicznych dusz zanurzonych głęboko w ciemości od niepamiętnych czasów. Podsumowując rozpierdol był. Skończyło się na tym że nasz uber-wódz wezwał na pomoc naszego uber-wodza wraz z całą gildią. I tak najpotężniejsza armia Trollbane'a wyruszyła rozlewać krew niewinnych alluszków, gwałcić swoje kobiety i mordować ich mężczyzn. Ale kobiet i dzieci nie, bo my nie jesteśmy jakąś hordą. Barbarzyńców że w sensie. Bo hordą to jesteśmy... no nieważne. No chyba że te kobiety to wojownicze były, bo jak tak to równouprawnienie obowiązuje. Tak więc ta potężna armia w niestrudzenie maszerowała przez ciężką i długą drogę z Valley of Wisdom do Valley of Strenght, po drodze nic nie niszcząc i nic nie paląc bo niestety byliśmy u siebie, a ziemia trzęsła się pod naszymy stopami, kopytami tudzież innymi końcówkami kończyn dolnych. Gdy niepowstrzymana armia dotarła w końcu do chatki Garrosha w liczbie sztuk 8, bo tylko tylu ciężką i morderczą podróż przetrwało, po krótkiej bitwie uwolniła gospodarza z rąk niecnych gnomów i ich przydupasów. Na pamiątkę strzelono sobie pamiątkową fotkę aby każdy miał pamiątkę i mógł zapamiętać tę pamiętną chwilę.
Niestety na tym szleństwo krwi w/w indywiduów się nie skończyło. Tak więc w ślad za nimi nasza
dzielna armia wyruszyła bronić Gromowych Klifów. Szli tak... (blablabla) ... (nie chce mi się
już pisać) ... (blablabla) ... (palce mnie bolą) ... (blablabla). No w każdym razie po odczekaniu odpowiedniej chwili, tak aby aluszki były już pewne swojego zwycięstwa ruszyliśmy na ratunek, tak aby zmiażdżyć nie tylko ich ciała ale i dzusze wraz z wszelką nadzieją. I tylko się dziwić że tak nas nie lubią.
I to by było na tyle naszego pvp w ciągu ostatniego roku.
No i powraca wasz ukochany kącik paparazzi. Po tym co się ostatnio stało, a w zasadzie nie stało (nie dostałem po mordzie) postanowiłem z wdzięczności ograniczyć się do stworzeń które nie będą miały mi nic za złe. Tak więc troszkę niezwiązane z nami memy:
Słodziaszny jelonek!
Dama z "niewypadającym z roli" z Sukiennic:
I przodek kota Barszcza, który sam nie wie czy jest na zewnątrz czy też nie.
1. Kategoria ludzie: czyje ulubione piwo przedstawia obrazek.
2. Kategoria cytaty: to raczej dla Panów inżynierów.
3. Kategoria gry: o jaką grę chodzi? Bishop nie może podpowiadać :)
Z badań naukowców wynika, że zdobyć serce kobiety jest stosunkowo prosto. Zaczynamy od nacięcia wzdłuż linii mostka....
Miał być artykuł o blinkowaniu Vingi, ale dziwnym trafem zdjęcia potwierdzające zdarzenia zaginęły w czeluściach pamięci wirtualnej. Niestety.
Krótka instrukcja (z dedykacją dla Achtunga) jak zdobyć więcej petów.
I równie krótka fotorelacja (Ali zapuścił włosy i cycki!) z przekazania władzy na raidach generałowi.
No i krótkie podsumowanie okrucieństwa niektórych naszych towarzyszy. Ale tak naprawdę wszyscy wiemy o kogo chodzi.
Wikingowie (czyli bliska rodzina szedów!) chce wygryźć polaków z trollbane'a. Ale my się nie damy!
Jak to Vinga kochała towarzystwi Bishopa na Team Speak'u.
Specjalnie dla Vingi, przypominamy jak się robi dps!
Ktos pamieta? Nie sądzę, to czasy terrorystów były, żaden się tutaj nie uchował poza mną :)
Ach te cotygodniowe progresy Ragnarosa. I te transmogi.
No i Vinga ze swoim najlepszym przyjacielem.
I dawna wizyta w ICC.
Raidujemy!
Przewodnik raidera by Donald.
Najwyższy czas prześledzić typowy dzień raidowy. A tak w zasadzie to progress Durumu.
Gdyby tylko ten boss nie był wielkim zmutowanym pomidorem. Jakaś żółta kaczuszka do kąpieli by się nadała.
Zaczynamy o planowanej 21.30 jak było wpisane w kalendarzu. W końcu nie można ot tak przesuwać planów, zaplanowanych w planie. Od tego jest plan.
Wszyscy zebrani, przywołani przy pomocy magicznego kamyczka. Teraz prędko progress, zanim dotrze do nas, że to bez sensu.
Po zabiciu śmieci Durumu the Forgotten powoli i majestatycznie zlatuje na pole walki. Kto nas ocali przed grozą która spada z nieba?! Ano nikt! Kto podziela ten pogląd, proszę o atak histerii. Start.
Jednak niektórzy mają inne plany.
Anonimowy gracz: "Niestety nie mogę się rzucać w wir zdarzeń na głodniaka. Idę zrobić kanapeczki".
Wielki wódz składa obietnicę: "A zatem, przysięgam że was nie zawiodę, nie tylko nie zawiodę, ale powiodę ku zwycięstwu i chwale."
W końcu udaje się ruszyć. W końcu healerzy są!
Gdzieś w trakcie podejść daje się słyszeć myśli mózgownic pracujących na podkręconych obrotach.
Anonimowy gracz 1: "A teraz wzbudzę w was poczucie niższości. Zresztą uzasadnione. A skoro tak to nie będę przecież biegał za motłochem."
Anonimowy gracz: "Co to za jakieś obłąkańcze wrzaski są. Nie mogę się przez nie skoncentrować na ideale, który sam ucieleśniam."
Z tych pięknych myśli wyrywa nas wrzask w słuchawkach, opcjonalnie głośnikach:
Anonimowy gracz: "Czyje lewo? Jasne, że w moje lewo! Jestem wodzem i wszystko lewo jest moje, durny jeden!"
Kolejne podejście i podsumowanie naszych szans przez anonimowego gracza: "Szanse na wipe są bardzo wysokie i wielce nie niskie."
Po 1.5 godziny łajpów nastrój jest morowy. W powietrzu unosi się zapach spalonego mięsa a pod stopami słychać chrząst pozostawionych po nas kości. Słowa nie oddadzą tej grozy. No chyba że te, które właśnie piszę. Tak, te oddają, ale wszystkie inne nie, ani trochę.
Kolejny wipe który był niechcący, ale z premedytacją.
Nagle tutaj w części głowowej najprawdziwszy pomysł! Tak, to z całą pewnością jest pomysł. To ja go mam. Ja! "Skończmy na dziś". W końcu wszyscy są wykończeni.
Niestety nie wszyscy są zadowoleni z naszej wydajności na raidzie.
Dziękuję, dobranoc.
Indyki i króliki - czy zastąpią graczy?
Te wstrząsające zdjęcia obiegły świat z prędkością błyskawicy.
Najpierw mounty. Co potem? Questy? Instancje? Raidy?
Czy zwierzęta zaczną zastępować graczy i chińskich farmerów? Gra staje się przecież coraz prostsza. Strach się bać.
Kącik PvP
Tutaj porozmawiamy krótko, acz treściwie o tym jak nasza ukochana gildia grywa pvp. Oczywiście
wszelkie dostawanie wpierdolu od zmasowanych ilości aluszków którym pozwoliliśmy się sumować
pozostawię bez komentarza. Skupimy się na naszych największych sukcesach!
Tak więc mam nadzieję że wszyscy pamiętają nasz debiut na rbg bo dość długiej przerwie. Swoją
drogą jak się okazało to był tylko przypadek że udało nam się zebrać, ale cóż, tak już bywa.
Przynajmniej zrobiliśmy sobie przerwę od przerwy, co nas troszkę podniosło na duchu.
Wracając do tematu głównego, oto screeny z wygranego do 0 (!!) bg na którym wymietliśmy
przeciwników aż za mapę. Taka jest przynajmniej oficjalna wersja i jej się trzymajmy.
W dalszej części mojego artykułu pragnę przytoczyć historię która stała się już legendą, to znaczy nikt o niej już nie pamięta, ale ja wam przypomnę i będę pytał wyrywkowo. Tak więc pewnego pięknego dnia ally postanowiło bez zapowiedzi wpaść na herbatkę do uber-wodza Garrosha. A że troszkę popili to i dość niegrzecznie się zachowywali, alkohol obudził w nich najczarniejdze demony z najgłębszysz głębin ich czarnych i demonicznych dusz zanurzonych głęboko w ciemości od niepamiętnych czasów. Podsumowując rozpierdol był. Skończyło się na tym że nasz uber-wódz wezwał na pomoc naszego uber-wodza wraz z całą gildią. I tak najpotężniejsza armia Trollbane'a wyruszyła rozlewać krew niewinnych alluszków, gwałcić swoje kobiety i mordować ich mężczyzn. Ale kobiet i dzieci nie, bo my nie jesteśmy jakąś hordą. Barbarzyńców że w sensie. Bo hordą to jesteśmy... no nieważne. No chyba że te kobiety to wojownicze były, bo jak tak to równouprawnienie obowiązuje. Tak więc ta potężna armia w niestrudzenie maszerowała przez ciężką i długą drogę z Valley of Wisdom do Valley of Strenght, po drodze nic nie niszcząc i nic nie paląc bo niestety byliśmy u siebie, a ziemia trzęsła się pod naszymy stopami, kopytami tudzież innymi końcówkami kończyn dolnych. Gdy niepowstrzymana armia dotarła w końcu do chatki Garrosha w liczbie sztuk 8, bo tylko tylu ciężką i morderczą podróż przetrwało, po krótkiej bitwie uwolniła gospodarza z rąk niecnych gnomów i ich przydupasów. Na pamiątkę strzelono sobie pamiątkową fotkę aby każdy miał pamiątkę i mógł zapamiętać tę pamiętną chwilę.
Niestety na tym szleństwo krwi w/w indywiduów się nie skończyło. Tak więc w ślad za nimi nasza
dzielna armia wyruszyła bronić Gromowych Klifów. Szli tak... (blablabla) ... (nie chce mi się
już pisać) ... (blablabla) ... (palce mnie bolą) ... (blablabla). No w każdym razie po odczekaniu odpowiedniej chwili, tak aby aluszki były już pewne swojego zwycięstwa ruszyliśmy na ratunek, tak aby zmiażdżyć nie tylko ich ciała ale i dzusze wraz z wszelką nadzieją. I tylko się dziwić że tak nas nie lubią.
I to by było na tyle naszego pvp w ciągu ostatniego roku.
Kącik Paparazzi
No i powraca wasz ukochany kącik paparazzi. Po tym co się ostatnio stało, a w zasadzie nie stało (nie dostałem po mordzie) postanowiłem z wdzięczności ograniczyć się do stworzeń które nie będą miały mi nic za złe. Tak więc troszkę niezwiązane z nami memy:
Słodziaszny jelonek!
Dama z "niewypadającym z roli" z Sukiennic:
I przodek kota Barszcza, który sam nie wie czy jest na zewnątrz czy też nie.
Kącik zagadek
1. Kategoria ludzie: czyje ulubione piwo przedstawia obrazek.
2. Kategoria cytaty: to raczej dla Panów inżynierów.
3. Kategoria gry: o jaką grę chodzi? Bishop nie może podpowiadać :)
Kącik ciekawostek
Z badań naukowców wynika, że zdobyć serce kobiety jest stosunkowo prosto. Zaczynamy od nacięcia wzdłuż linii mostka....
Miał być artykuł o blinkowaniu Vingi, ale dziwnym trafem zdjęcia potwierdzające zdarzenia zaginęły w czeluściach pamięci wirtualnej. Niestety.
Krótka instrukcja (z dedykacją dla Achtunga) jak zdobyć więcej petów.
I równie krótka fotorelacja (Ali zapuścił włosy i cycki!) z przekazania władzy na raidach generałowi.
No i krótkie podsumowanie okrucieństwa niektórych naszych towarzyszy. Ale tak naprawdę wszyscy wiemy o kogo chodzi.
Wikingowie (czyli bliska rodzina szedów!) chce wygryźć polaków z trollbane'a. Ale my się nie damy!
Wspominki
Jak to Vinga kochała towarzystwi Bishopa na Team Speak'u.
Specjalnie dla Vingi, przypominamy jak się robi dps!
Ktos pamieta? Nie sądzę, to czasy terrorystów były, żaden się tutaj nie uchował poza mną :)
Ach te cotygodniowe progresy Ragnarosa. I te transmogi.
No i Vinga ze swoim najlepszym przyjacielem.
I dawna wizyta w ICC.
2013/05/05
Subskrybuj:
Posty (Atom)